sobota, 3 stycznia 2015

Prolog

     To zabawne jak jedno zdarzenie może zmienić człowieka. Myślisz, że znasz siebie, swoje priorytety, wiesz co chcesz od życia. Realizujesz się, idąc przed siebie w tej różowej bańce mydlanej. Jesteś szczęśliwy.
     Teraz postaw się w sytuacji, kiedy twoja kochana bańka zostaje przebita. Boli, prawda? Teoretycznie powinienem się tego spodziewać - to jest przecież życie. Śmierć, choroba, wypadek i wiele innych rzeczy czekają na każdym kroku. Byłem na to przygotowany i starałem się chronić moją bańkę od zewnątrz. I to był mój największy błąd, który zaprowadził mnie w to miejsce, w którym mentalnie się teraz znajduje. Adresu nie podam, ale jest tu ciemno i zimno. Przywitałem to wszystko z szeroko otwartymi ramionami.
     Moim największym błędem było chronienie bańki od zewnątrz. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Chroniąc ją od zewnątrz zignorowałem niebezpieczeństwo czyhające wewnątrz.
- Harry, zmiana planów? - usłyszałem kpiący głos.
     Potrząsnąłem głową, chcąc wyrwać się z zamyślenia i spojrzałem na szczerzącego się Davida. Byliśmy w salonie tatuażu i właśnie miałem w końcu nanieść trochę tuszu na swoją skórę. Jak na razie moje ciało jest czyste jak łza, lecz planowałem to w niedalekiej przyszłości zmienić.
- Pewnie tylko liczysz aż stchórzę, ale muszę cię rozczarować, frajerze - odburknąłem, co spowodowało tylko poszerzenie uśmiechu mojego przyjaciela, o ile to tylko możliwe. Mógłbym przysiąc, że widzę dosłownie jego wszystkie zęby.
- Nie do końca. W sensie, spójrz! W tym salonie znają mnie wszyscy, więc jeśli ktoś zauważy jakiegoś uciekającego z piskiem gościa i nie daj Boże skojarzy go ze mną, to myślisz, że co to zrobi mojej reputacji?
      Prychnąłem na jego pytanie. To nie tak, że jego reputację da się jeszcze bardziej splamić po jego ostatniej imprezie. Widok nagiego Dave'a będzie już do końca życia prześladować turystów Londynu. Niektóre osoby biorą zbyt do siebie niektóre wyzwania w "Prawda czy wyzwanie?".
      W tym momencie z jednego z pomieszczeń wyszła drobna dziewczyna, wycierając dłonie o białą szmatkę. Jedyny sygnał, że laska przynależy do tego miejsca wysyłały jej tatuaże, które pokrywały całe jej przedramiona ciągnąc się wyżej, pod materiał jej bluzki. Spojrzała na naszą dwójkę i delikatnie się uśmiechnęła.
- Gotowi?
      Skinąłem głową. Dziewczyna rzuciła nam ostatnie spojrzenie po czym z powrotem weszła do pomieszczenia. Razem z Davidem ruszyliśmy za nią, opuszczając coś co miało prawdopodobnie przypominać recepcję. Kiedy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia poczułem przyjemne mrowienie w brzuchu. Ekscytacja. Od dłuższego czasu myślałem o tatuażu, lecz cały czas coś mnie blokowało. Ktoś. Wiedziałem co chciałem i byłem zdeterminowany to dostać. To ma być oficjalny pogrzeb mojej starej osobowości. Zamierzałem włożyć resztki mojej starej bańki do pudła i zakopać je, aby nigdy nie wyszły na światło dzienne ponownie. Zbuduję nową, silniejszą. Nic ją nie zburzy. Nikt.
- Jestem Jase, a to jest moje królestwo. Domyślam się, że to z tobą się umawiałam - wskazała na mnie - Masz już jakiś pomysł, czy może chcesz pooglądać albumy i zastanowić się?
      Sięgnąłem do tylnej kieszeni i podałem dziewczynie kartkę ze słowami które chciałem mieć na ciele. Uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy przeczytała krótką sentencję.
- Kolejny przypadek, kiedy ktoś tatuuje się, bo nie chcę zapomnieć. Lubię takie osoby. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko tatuażom, które są po prostu ładne. Sama mam wiele takich. Ale to nie zmienia faktu, że to te z ukrytym sensem mają największe znaczenie i to cenie.